Musiałem dzisiaj dość gwałtownie ruszyć na jednej z krzyżówek. Kilka metrów dalej coś piz**ło i szarpnęło całym autem. Gdybym miał wskazać skąd to raczej z tyłu, ale ciężko to jednoznacznie stwierdzić, bo aktualnie nie mam wygłuszeń, tyko gołą blachę, i wszystko się niesie.
Stoczyłem się ze skrzyżowania i próbowałem powoli ruszyć, żeby zobaczyć czy będę mógł jechać sam do warsztatu czy dzwonić po lawetę. Efekt był taki, że co pełen obrót
(nie wiem czego) wałów, kół czy innych mechanizmów auto mocno przyhamowywało, szarpało i jechało dalej. Przejechałem jeszcze kawałek - szło coraz luźniej. Zjechałem na piaszczyste pobocze, zapiąłem blokadę, reduktor, zrobiłem kilka pełnych obrotów w prawo, w lewo i.. jak ręką odjął
Wróciłem do miasta, przejechałem jeszcze kilka kilometrów i tylko raz delikatnie coś chrobotnęło. Teraz cisza i spokój, wszystko działa..
Co to k..rde mogło być?